O autorze

Wychowany na molosach i wciąż w nich zakochany, ostatnio uwiedziony przez buliki i w stałym związku z Avisem (American staffordshire terrier)

środa, 31 sierpnia 2016

Idzie jesień



niby kalendarzowa daleko, ale takie obrazki z porannego spaceru mówią, że lato już przemija

wtorek, 30 sierpnia 2016

Serduszka z łososia





DOLINA NOTECI

NATURAL TASTE

Suszony Łosoś

Przysmak dla kotów



W poszukiwaniu idealnych nagrodek szkoleniowych dla Aviska postanowiłem spróbować przysmaku dla kotów z suszonego łososia firmy Dolina Noteci. Co z tego wynikło?





Kawałki łososia w kształcie malutkich serduszek okazały się produktem bardzo dobrej jakości. Noszone luzem w kieszeni na kilkukilometrowe spacery nie kruszyły się ani, o dziwo, nie atakowały intensywnym zapachem, nie pozostawał też on we wnętrzu kieszeni. Można było je używać zarówno podczas deszczu, jak i spiekoty, gdyż wilgoć im niestraszna – nie zaparowywały, nie „ślimaczyły się” i w ogóle wciąż dobrze wyglądały. Nie trzeba było ich po otwarciu trzymać w lodówce. Inna sprawa, że szybko się skończyły. Avisek też zjadał je chętnie, więc... No właśnie; nie wszystko było aż tak fajnie.

Często w materiałach o szkoleniu psów przeczytacie, że nie ma znaczenia wielkość nagrody, a liczy się tylko ilość smaczków, którymi psa nagrodzimy. Większej bzdury nie słyszałem, a już na pewno jeśli chodzi o Aviska. W jego przypadku, jak zaobserwowałem, rozmiar ma znaczenie. W dodatku, co widać na zdjęciu, przy jego pyszczku te smaczki dla kotów wyglądają szczególnie mikro. Tak mikro, że niejednokrotnie „spożycie” jednego serduszka zajmowało mu znacznie więcej czasu, niż dużo większych smakołyków innego rodzaju. Starając się „złapać smak” międlił serduszko w pysku usiłując trafić na nie zębem, a w dodatku czasami taka drobina nie chciała od razu wlecieć „we właściwą dziurkę” – trochę się krztusił i zjedzenie przysmaku zajmowało mu jeszcze więcej czasu. Takie przerwy są bardzo niewskazane w szkoleniu, wybijają psa z koncentracji, więc dla Aviska nie był to bardzo udany zakup. Dla psów mniejszych rozmiarów, o mniejszej paszczęce, mogą być jednak dobrym wyborem. Gdy je testowałem miałem wrażenie, że łatwiej dziś w Polsce kupić dobre jakościowo jedzenie dla psa czy kota, niż dla ludzi, ale to już temat na osobne rozważania


Wasz Andrew



poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Sowa murowa



żywej dotąd z Aviskiem nie spotkaliśmy, więc na razie tylko architektoniczna. Dla mieszkańców Świnoujścia zagadka - gdzie się to cudo znajduje. Dla ułatwienia - sowę zrobili Niemcy, malowanie Polacy.


czwartek, 25 sierpnia 2016

środa, 24 sierpnia 2016

Przyjaciół poznaje się w biedzie, a dobre sklepy, gdy wystąpią problemy

 czyli o sklepie Lupo i szelkach Ruffweara



Tak się prezentują szelki Ruffwear Front Range Harness w sklepach internetowych


Nie widzę sensu w polecaniu sklepu, w którym kupiło się rzecz, która nas zadowoliła. Sklep zrobił tylko to, co stanowi minimum jego obowiązków – sprzedał nam produkt. Mogliśmy kupić go gdziekolwiek. Klasę sklepu poznajemy wtedy, gdy wystąpią problemy. Ostatnio pisałem o sklepie Pitman, który absolutnie nie stanął na wysokości zadania. Dziś czas na ocenę sklepu Lupo Wojciecha Szymańskiego. Na początku maja tego roku zakupiłem w Lupo dla Aviska Ruffwear Front Range Harness - Uniwersalne szelki dla psa. Nie był to mój pierwszy zakup w tym sklepie, ale poprzedni był schematyczny (świetny towar dostarczony w przewidzianym terminie), więc nie ma o czym opowiadać. Z Ruffwearem było jednak inaczej.

Front Range Harness miały być czwartymi szelkami Aviska (po Juliusie K-9, Pitmanie i Ferplaście). Z dotychczasowych szelek byłem bardzo zadowolony, ale znajomi tak zachwalali Ruffweara... Że śliczne, że dobrej jakości, że bardzo ergonomiczne (nie wiem czy jest psi odpowiednik tego słowa). Szelek nigdy dość – Avisek chodzi na godzinne co najmniej spacery o określonych porach niezależnie od pogody, która ostatnio zmienną jest, a że nie mam serca na następny spacer zakładać psu mokrych, więc... No i te pochwały... No i kupiłem.

A tak się prezentowały na Avisku (kliknij aby powiększyć)


Miały to być najdroższe i najlepsze z szelek Aviska i faktycznie – bulik wyglądał w nich jak agent tajnych służb w firmowym garniturze. Niestety, już po kilku spacerach oddzielonych leczeniem otartej skóry okazało się, że niezależnie od tego, jak zapięte, czy luźno, czy ściśle, czy tak, czy inaczej, zawsze ocierały go pod pachą. Złożyłem reklamację i otrzymałem od sklepu Lupo informację, że faktycznie były wadliwie (niesymetrycznie uszyte). Zaproponowano mi zwrot pieniędzy, albo nowe. Wybrałem tę drugą opcję, niestety. Nowe ocierały pod obiema pachami; choć nie aż tak tragicznie jak pierwsze, to jednak na tyle intensywnie, że już po jednym spacerze trzeba było je odwieszać na hak, by skóra się całkiem Aviskowi zaleczyła. Różne eksperymenty z odmiennymi ustawieniami regulacji nie dały żadnej poprawy i musiałem je zwrócić na zasadzie rękojmi, z powodu niezgodności przedmiotu z umową i kompletnej nieprzydatności.

Odesłałem szelki do sklepu i błyskawicznie otrzymałem zwrot pieniążków na konto. Po drodze było małe nieporozumienie, ale mimo tego wszystko załatwiono w sposób, który oceniam na wzorowy. To więcej mówi o sklepie niż poprzednie zakupy, przy których nie było problemów. Prawdziwą sztuką jest bowiem zadowolić klienta wtedy, gdy sprawy nie idą zwykłym torem, i tutaj Lupo okazało się firmą naprawdę godną polecenia.

A co z szelkami? Nie mogę się wypowiadać z całą pewnością, ale mam wrażenie, że szelki Ruffwear Front Range Harness są dobrym, a może nawet świetnym wyborem, choć akurat nie dla Aviska. Bardzo reprezentacyjne, wykonane z przyjemnych w dotyku materiałów, dają wiele zadowolenia właścicielowi. Mimo, iż na pierwszy rzut oka delikatne, wydają się być w istocie wytrzymałe, choć co do tego ostatniego trudno mi wypowiadać się autorytatywnie. Świetnie przylegają do ciała psa i absolutnie nie mogę rozgryźć, dlaczego Avis ich nie tolerował. Nasze K-9 Julius i Ferplast są z poziomym paskiem przez klatę, ale Pitmanowe są też ze „śliniakiem”, czyli oparte na tej samej zasadzie co Ruffwearowe, i nie ocierają. W dodatku wszyscy znajomi, którzy używali Ruffwearów (inna sprawa, że nie mam ich wielu), są z nich zadowoleni, więc przychylam się do wersji, że to Avisek po prostu jest inny. Jest jednak jedna rzecz, która mnie nie przekonuje – uchwyt do przypinania smyczy na plecach zwany przez producenta „V-ring”. Nie wiem, co artysta miał na myśli, gdyż nijak nie kojarzy mi się to z pierścieniami uszczelniającymi V-ring popularnymi na rynku. Mniejsza jednak o to – ważne, że zapinanie na nich dużego karabinka od smyczy jest niewygodne, a dwóch zaś w ogóle niemożliwe. W tej konkurencji Ruffwear jest bity przez wszystkie trzy pozostałe szelki Aviska.

Pamiętajmy, że każdy pies jest inny i nawet to, co jest świetne dla prawie wszystkich, nie musi być dobre dla wszystkich. Tak jak u ludzi. Czasami o tym zapominamy.

A jakie były Wasze doświadczenia z tymi szelkami?


Wasz Andrew

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wilga ustrzelona!

(kliknij aby powiększyc)

Pierwszy raz się udało wilgę uwiecznić (z dużą pomocą Aviska). 

piątek, 19 sierpnia 2016

środa, 17 sierpnia 2016

Smycz od Pitmana, czyli dziwne podejście do klienta





W lutym tego roku zakupiłem w sklepie Pitman.pl (Powerdog.pl) regulowaną smycz "LINER MAXI" dla Aviska, Smycz opartą na tym samym pomyśle, ale nieznanej mi firmy, użytkowałem przez całe życie mojej kochanej bokserki Bo (13 lat) i byłem z niej bardzo zadowolony. Mam ją nadal, ale jest już znacznie poprzecierana i przy Avisku zachodziło ryzyko jej zerwania, gdyby na horyzoncie pojawił się „wróg”. Ponieważ w Schronisku na Paluchu oglądałem wyroby Pitmana i na moje oko były bardzo solidne, a w dodatku słyszałem o nich dobre opinie, padło na LINER MAXI. W tym patencie pomysł polega na tym, że jeśli chcemy na co dzień używać smyczy średniej długości, to taką właśnie kupujemy, ale zaopatrzoną w dwa karabinki (po jednym na każdym końcu i dodatkowe kółka do ich zapinania umieszczone przy karabinku na końcu oraz w 1/3 długości. Zapinając jeden karabinek za kółko w 1/3 długości uzyskujemy skrócenie smyczy o jedną trzecią, co jest przydatne, ale kluczowa jest możliwość szybkiego skrócenia smyczy o połowę długości poprzez zapięcie drugiego karabinka na kółku przy pierwszym karabinku. Nie trzeba jej zwijać i trzymać w ręku nadmiaru długości – w mgnieniu oka ze smyczy o pożądanej na co dzień długości możemy zrobić smycz o połowę krótszą.





Opisane rozwiązanie ma jeszcze jedną zaletę w przypadku psów takich jak Avisek, który na widok motocykla, traktora lub innego szczególnie znienawidzonego wroga potrafi wyrywając się ku niemu wyskakiwać w powietrze i robić prawdziwe salta, przy czym powstaje ryzyko, że sobie coś zrobi albo nawet wyswobodzi się z szelek, jeśli są zbyt luźne. W takiej sytuacji, zwłaszcza gdy nie mamy miejsca, by się cofnąć lub ominąć obiekt awersji, lub gdy tych obiektów jest dużo (tłum), dobrze sprawdza się zapięcie jednego karabinka na szelkach, a drugiego na obroży.






Mamy krótką smycz, ale zamocowaną w dwóch punktach. Mamy większą kontrolę nad ciałem psa, a naprężenia od szarpnięć rozkładają się po części i na szelki, i na obrożę. W dodatku zmieniając uchwyt na smyczy możemy dowolnie regulować co będzie przenosić większe siły – obroża czy szelki.

Tutaj uważny krytyk zauważy na pewno, że w takim razie kółko przy pierwszym karabinku nie jest potrzebne – przecież można oba karabinki po prostu założyć na mocowanie w obroży lub szelkach.




Tak jednak nie jest; nie wszystkie uchwyty w obrożach i szelkach różnych producentów są tej wielkości, by przypiąć do nich dwa solidne karabinki odpowiednie dla dużego, silnego psa. Ponadto, by zapiąć smycz na obroży/szelkach na dwa karabinki trzeba dwa razy więcej ruchów i co najważniejsze – dwa karabinki przypięte do jednego uchwytu będą dzwonić jeden o drugi. Kółko przy pierwszym karabinku jest więc niezbędne.

I tak doszliśmy do problemu; dzwonienie. Po to kupujemy smycz o długości 2,6m (taką wersję wybrałem), by najczęściej tej długości używać. Niestety, w takim położeniu wyrób okazał się niezwykle denerwujący w użyciu. Luźne kółko do mocowania drugiego karabinka dzwoniło o pierwszy karabinek przy każdym kroku psa. 




W mieście może to tak bardzo nie przeszkadzało, ale w lesie... Pamiętacie te owce z dzwoneczkami u szyi? Może na hali to dobre, ale chcielibyście zabrać taką owieczkę na spacer do lasu? Wszystko, co może, ucieka, a o słuchaniu ptaków, że o szelestach i innych dyskretniejszych odgłosach nie wspomnę, możecie zapomnieć. A wystarczyłoby przyszyć to kółko centymetr czy dwa dalej, tak, by nie mogło uderzać o karabinek...



Napisałem więc do Pitmana, na czym problem polega i czy nie mogliby tej wady usunąć. Właściciel odpisał:

...można przeszyć półkole o dwa centymetry. Proszę odesłać do nas smycz...
co też uczyniłem.


Wysłałem i czekałem. Cisza.

W końcu zniecierpliwiony zapytałem, czy smycz już gotowa, bo nie otrzymałem żadnej informacji, ani czy dotarła, ani czy gotowa.

Okazało się, że gotowa, ale nikt nie raczył poinformować, a ponadto mam z góry zapłacić za przesyłkę, bo smycz została

...przerobiona (nie naprawiona)...


O takich rzeczach jak nieuznanie reklamacji tej oczywistej niedoróby i konieczność poniesienia opłaty za przesyłkę w obie strony powinno się klienta informować przed podjęciem przez niego decyzji o odesłaniu przedmiotu, a nie po, gdy nie ma już wyboru. Nieco więc wzburzony dałem wyraz swemu zniesmaczeniu, godząc się oczywiście na narzucone warunki, gdyż innego wyjścia nie miałem. Dodałem, iż

...za zwrócenie uwagi na taki ewidentny błąd konstrukcyjny, to powinienem od firmy dostać co najmniej serdecznie podziękowania, jeśli nie prezenty lub jakieś inne wynagrodzenie za pomysł racjonalizatorski.

Co odpisał imć Piotr Cimochowski, właściciel Pitmana?

Miedzy innymi iż

... W swoich zapędach konstruktorskich zapomniał Pan o wytrzymałości produktu. Ale to tak na przyszłość gdyby przyszło Panu próbować w innej firmie tej samej sztuczki.
3. A gdyby jednak przyszło to Panu do głowy to proponuję próbować z np.: Audi. Może nawigacja jest w malo optymalnym miejscu. Nowe A8 gwarantowane... No może A6.. ale to chyba tez ok?


W moim odczuciu to zwykłe bzdury. Nie widzę jak przesunięcie oczka może wpływać na wytrzymałość smyczy, tym bardziej, iż drugie takie samo oczko jest w 1/3 długości smyczy i jakoś jej nie osłabia. No, ale może mój skromny rozumek tego nie obejmuje. A co do Audi... Gdyby nowe Audi dzwoniło jak ta smycz, Audi chyba szybko by splajtowało.

Postawa właściciela wyrażona na piśmie świetnie koresponduje z szumną deklaracją na stronie jego firmy:

Doceniamy Twoją troskę o zwierzęta i wszystkich zachęcamy do propagowania tej postawy. Dlatego też będziemy wdzięczni za wszelkie sugestie oraz uwagi odnośnie prezentowanych przez nas przedmiotów. Dzięki nim będziemy w stanie sprostać stale rosnącym oczekiwaniom naszych klientów oraz maksymalizować zadowolenie naszych Przyjaciół.

Pogratulować!


A co do samej smyczy – po wprowadzonych zmianach myślę, że jest to wyrób doskonały pod każdym względem. Sprawdzona, przemyślana konstrukcja. Solidne elementy metalowe, solidne szycie, a taśma wręcz rewelacyjnej jakości. Dość ciężka, ale wystarczająco giętka, by łatwo się zwijała i zarazem wystarczająco sztywna, by się co chwilę psu między łapami nie plątała. Odporna na zadrapania, wodę, kurz, piasek, pył i inne zabrudzenia, sprawdza się i w lesie, i w wodzie, na piaszczystej plaży i zapylonej polnej drodze. Wyciągnięta z błota czy wody, z pyłu lub piasku, już po kilku minutach spaceru, bez specjalnego czyszczenia, wygląda jak nowa. Jednym z krytycznych momentów w użytkowaniu smyczy jest jej kontakt z naszą dłonią. Taśma użyta przez Pitmana, choć od pierwszego dotknięcia sprawa wrażenie niezniszczalnej, jest jednocześnie bardzo przyjemna w dotyku, Gładka, ale nie śliska, nie drapie, nie drażni i jednocześnie daje solidny chwyt. Z kilku posiadanych przeze mnie smyczy ta jest zdecydowanie najdojrzalszym rozwiązaniem. Gdybym miał mieć tylko jedną, wybrałbym właśnie tę. Standardowo ma długość 2,6m i taką wybrałem, ale można zamówić za dopłatą dowolną długość, co też jest ważne podkreślenia.

Jak z tego widać, gdyby nie rozbieżności miedzy deklaracjami programowymi, a postępowaniem właściciela w podejściu do wymagań klienta, byłoby idealnie. Tak jednak jak jest, polecałbym po zakupie dokładnie i szybko się zastanowić, czy wszystko gra, a potem, w razie potrzeby zmian, zwrócić zakup bez komentarza (mamy do tego prawo w ciągu 14 dni). Potem dopiero umówić się na wykonanie egzemplarza uwzględniającego nasze „zapędy konstruktorskie” (jak je nazwie właściciel w prywatnej korespondencji) lub „sugestie oraz uwagi” jak je nazwie publicznie. Albo się zgodzi i wtedy złożycie drugie zamówienie, albo... złożycie je przez kogoś ze znajomych, którym dacie odpowiednie wytyczne. Wtedy dodatkowe wymagania nie będą miały posmaku wybrzydzania wobec otrzymanego produktu, a raczej będą świadczyć o wymagającym kliencie i może mniej urażą przeświadczenie producenta o własnej wszechwiedzy.

A tak swoją drogą, będę dalej bacznie obserwował smycze Pitmana i ciekaw jestem, czy te moje „zapędy konstruktorskie” zostaną w przyszłości zaimplementowane w produkcji bez najmniejszych przeprosin ze strony właściciela, czy też Pitman, by zachować twarz i rozmiary ego właściciela, nadal będzie produkować smycze dzwoniące niby owce na hali.


Wasz Andrew

wtorek, 16 sierpnia 2016

Dwie drogi szkolenia




Zasadniczo rozróżniam dwie drogi szkolenia psa. Pierwsza ma na celu doprowadzenie do takiego etapu, by wykonywał on komendy zawsze i bez wahania. Ta ma swoje ewidentne ograniczenia. Jeśli właściciel zostanie niespodzianie pozbawiony przytomności, to co warty pies obronny, który nie podejmie działania bez komendy. Druga odwrotnie – ma na celu spowodowanie, by pies wykonywał działania instynktownie, bez komendy. Ta też ma swoje słabe strony – pies może źle odczytać ludzkie intencje, na przykład udawany atak na właściciela odebrać serio i podjąć jak najbardziej poważne działania. Idealną kombinacją wydaje się połączenie tych dróg w spójny system, tak jak to pokazano na filmie podesłanym mi przez znajomego na fejsa. Robi wrażenie, prawda? Wbrew pozorom jednak, nawet taka synteza ma swoje ograniczenia, o których nie można nigdy zapominać.





Moja nieodżałowanej pamięci bokserka Bo miała wybitny popęd do obrony dzieci i od maleńkości wykazywała chęć atakowania osób, które prezentowały agresywne wobec nich działania. Wystarczyło delikatnie ich wzmocnienie poprzez zwykłe pochwały i nagrody, by ta cecha stała się wyraźnym elementem jej charakteru. Nawet tylko nieco bardziej dynamiczna scena dorosłego z dzieckiem, czy to zabawa w siłowanie, czy nie daj Boże karcenie połączone z szarpnięciem za rękę, wystarczała, by zaczęła ostrzegawczo szczekać, co sygnalizowało, że jest niepewna sytuacji i jej się to nie podoba. Wszystko wydawało się pod kontrolą, bo wysyłała jasne sygnały. Kilka razy jednak mnie zaskoczyła.

Raz na proszonej imprezie, gdy pod stołem zbierała najlepsze kęski od wszystkich gości, do gospodarza podszedł jego synek, by spytać, gdzie kasety z bajkami. Ten, już po kilku toastach, ale jeszcze w sumie trzeźwy, nieco bardziej niż zwykle zamaszystym gestem chciał wskazać miejsce. Niestety, ruch ten wypadł koło głowy dziecka i stało się coś, czego nikt nie przewidział, a nawet gdybym to przewidział, i tak bym nie zdążył zareagować – Bo jak strzała wyskoczyła spod stołu i zawisła zębami na ręce gospodarza. Na szczęście znała go dobrze, więc nie gryzła, a tylko chwyciła za przedramię, w dodatku przez koszulę i marynarkę, on zaś znalazł się naprawdę na poziomie i docenił jej dobre intencje... Ale mogło się skończyć inaczej.

Innym razem po spacerze przez park przysiadłem na parkowej ławce przy placu zabaw dla dzieci. Przed nami piaskownica pełna maluchów, dookoła ławki z matkami. Po drugiej stronie piaskownicy rozłożysta kępa krzewów wystrzyżona w całkowicie nieprzenikniony dla oka, zaoblony prostopadłościan. Słońce, żadnych psów w zasięgu wzroku. Może Bo dawała wcześniej jakieś sygnały ostrzegawcze, ale wyluzowany nie zwróciłem na nie uwagi. Odpiąłem smycz pewny, że Bo się przy mnie położy, a ta nagle, z impetem ruszyła do przodu. Wpadła w piaskownicę rozrzucając na boki biedne dzieciaki i wyrzucając spod łap fontanny piasku po czym wbiła się niczym pocisk we wspomniane krzaki. Zapadła, jak w jakimś filmie, cisza, takie zatrzymanie czasu w oczekiwaniu aż dzieci wyjdą z szoku i zaczną się drzeć a ich matki rzucą się na mnie. Jednak zanim to nastąpiło z krzewów dobiegło wściekłe warczenie i krzyki, a po chwili wypadł z nich facet w długim płaszczu a za nim Bo. W słoneczny, ciepły dzień, ten płaszcz rodem z kreskówki uratował faceta, przynajmniej na chwilę, gdyż Bo zamiast łapać go za ręce czy nogi darła ten płaszcz. Adrenalina musiała dodać mu sił, bo biegł prawie z normalną prędkością z uwieszonym u płaszcza trzydziestokilowym ciężarem, który w dodatku szarpał i zapierał się wszystkimi czterema łapami. I wtedy nadeszło dla mnie ocalenie.

- To zboczeniec, to pedofil! On podglądał dzieci! – krzyknęła któraś z matek i rzuciła się za nim w pogoń z wyraźnie morderczymi zamiarami. Inne nie czekając ani chwili, porzuciły swe dziatki i ruszyły w jej ślady.

Nie wiem, co podziałało – czy moje wołanie, czy widok tej szalonej pogoni, w każdym razie Bo puściła i wróciła do mnie biegiem, rozbuchana i zadowolona, jakby rozpędziła co najmniej stado dzików. Nie czekając na epilog tej draki wziąłem psicę na smycz i cichcem się oddaliłem. Od tego czasu pamiętam, żeby zawsze, gdy biorę psa na spacer, mieć oczy dookoła głowy i bacznie go obserwować. Nawet człowiek może zrobić coś niespodziewanego, a co dopiero pies. I zawsze o tym trzeba pamiętać. Tym bardziej, im pies większy, bardziej samodzielny i silniejszy.


Wasz Andrew

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Kulki na dębie



Oak apple or oak gall (Galas, cecydium, galasówka, łac. galla) - caused by galasówka dębianka, jagodnica jabłuszko, Cynips quercusfolii), Bujały

czwartek, 11 sierpnia 2016

Myszka mała



Udaje strusia.
Ktoś pomoże oznaczyć gatunek? 
Avisek spotkał się z nią w Rezerwacie Trębaczew.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Po pierwsze – nie karać, czyli KLIKER Karen Pryor

Dodaj napis

Kliker - skuteczne szkolenie psa


Karen Pryor

Wydawnictwo: Galaktyka 2014
liczba stron: 118


Kiedy do zamawianej przez internet paczki z zakupami przeznaczonymi dla Aviska, mojego kochanego amstaffa, dorzucałem książkę Karen Pryor, amerykańskiej pisarki specjalizującej się w psychologii behawioralnej i biologii ssaków morskich, Kliker – skuteczne szkolenie psa, miałem już jakie takie teoretyczne pojęcie o pozytywnym szkoleniu zwierząt, w szczególności zaś o metodzie klikerowej. Muszę przyznać więc, że równie jak na książce, zależało mi na płytce DVD z filmem The HOW of BOW WOW (wyprodukowanym przez Sherri Lippman i Virginię Broitman), która była dołączona do tego wydania. Widziałem już jego fragment w internecie i wydał mi się interesującym.

Po otrzymaniu przesyłki stwierdziłem, że chyba w tak małej objętości (cienka książeczka z dużą czcionką) nie znajdzie się wiele nowych rzeczy i potwierdziło się to w trakcie lektury. Wszystkie te informacje, które można wydobyć z Klikera Karen Pryor, można obecnie znaleźć w internecie; w końcu od pierwszego wydania książki w 2005 metoda klikerowa bardzo się upowszechniła i w sieci jest coraz więcej materiałów na ten temat. Z filmem było jeszcze gorzej.

Okazało się, że płytka DVD jest uszkodzona. Złożyłem reklamację, której nie uznano stwierdzając, iż multimedia na niej zawarte odtwarzają się prawidłowo i odesłano mi nośnik z powrotem. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że wbrew odpowiedzi, którą mi przekazano, odesłano mi... inną, dobrą płytę DVD. Jej zawartość okazała się tym, czego oczekiwałem – świetnym materiałem dla chcących poznać metodę.

Docieramy więc do zasadniczego pytania – czy warto poczynić wydatek, by posiadać w domu tę książkę i materiały na DVD w czasie, gdy sieć jest pełna informacji o metodzie klikerowej?

Tak! I absolutnie nie żałuję tej niewielkiej w sumie kwoty, jaką na ów zestaw poświęciłem. Dla początkujących jest to świetne wprowadzenie, a dla tych, którzy wiedzą już co nieco, gruntowne uporządkowanie rożnych strzępków wiedzy. Podstawową bowiem zaletą opracowania napisanego przez Karen Pryor jest wyłożenie w sposób usystematyzowany absolutnych podstaw, które w stosunku do wychowania wszystkich zwierząt są takie, jak w przypadku psów:

Zamiast powstrzymywać psa od robienia złych rzeczy można uczyć go robić rzeczy właściwe.

Moim zdaniem w wielkiej mierze jest to motto, które powinno również przyświecać wychowaniu szczególnego gatunku zwierząt, jakim jest homo sapiens.

Powyższe jest idealną konkretyzacją ogólniejszego przykazania:

Po pierwsze - nie karać.

Jedyną dozwoloną, ale za to absolutnie wystarczającą, „karą” jest brak nagrody.

W książce jest dużo odniesień do delfinów i innych zwierząt, przy wychowaniu których owe metody się narodziły. Niektórych to razi, gdyż są przeciwnikami zamykania żywych istot w oceanariach, ogrodach zoologicznych i innych podobnych instytucjach. Nie zważajcie na głosy takich nawiedzonych ekooszołomów, gdyż świadczą one albo o niewiedzy, albo o czymś znacznie gorszym. Odłów do ogrodów zoologicznych nigdy nie był zagrożeniem dla żadnego gatunku, w końcu ilość ogrodów jest ograniczona, był nim natomiast, i jest, popyt ze strony indywidualnych odbiorców – „hodowców” i „kolekcjonerów”, że o świecie mody nie wspomnę. Z drugiej strony, gdyby nie ogrody zoologiczne i farmy, w których się hoduje poszukiwane zwierzęta, niektóre wciąż obecne na Ziemi gatunki już dawno przestałyby istnieć. Podobno obecnie co dwadzieścia minut wymiera jeden gatunek. Nikt o zdrowym umyśle nie będzie upatrywał przyczyn w działalności zoo. Szkoda tylko, że „ekolodzy” jakoś nie chcą się zająć tym, co naprawdę jest przyczyną tej rzezi. No, ale to tylko taka dygresja, wróćmy do lektury i filmu.

Tematyka wychowania psa bez kar i z pomocą klikera jako narzędzia, które to ułatwia, jest niezgłębiona, gdyż każdy pies jest inny i do każdego trzeba podejść indywidualnie. Ponadto każdy właściciel czy treser ma inne wymagania oraz inne możliwości. Ilość problemów, jakie mogą powstać, jest nieograniczona, ale Kliker i załączona płyta The HOW of BOW WOW dają solidne podstawy, by poznać mechanizmy, na których wszystko się opiera i wiedzieć, czego szukać; które z proponowanych, na przykład w sieci, rozwiązań, są prawidłowe, a które nie. Myślę, że dla każdego początkującego wydanie z płytą będzie wartościowym nabytkiem


Wasz Andrew





poniedziałek, 1 sierpnia 2016

BRIT TRAINING XL



45-90kg snack for dogs of extra large breeds



Przysmaki dla psa są ważnym kierunkiem zainteresowania każdego piesoluba, ale szczególnie istotne są dla tych, którzy chcą wychowywać swego pupila przy pomocy pozytywnych bodźców. Idealna nagrodka powinna mieć kilka cech, których wystąpienie lub brak w danym produkcie niejednokrotnie trudno ocenić nawet, gdy się go ma w ręku, a co dopiero jedynie na podstawie zdjęcia i opisu z internetu. Celowym mi się więc wydaje przybliżenie tych smaczków, które z Aviskiem przetestowaliśmy i doceniliśmy, lub też znielubiliśmy.

BRIT TRAINING XL 45-90kg SNACK FOR DOGS OF EXTRA LARGE BREEDS, jak sama nazwa wskazuje, nominalnie są za duże dla Aviska, który choć ostatnio nieco się „polepszył”, to mimo wszystko nie przekracza na pewno 30kg. Tak się jednak ostatnio zdarzyło, że musiałem dobrać nieco do innego planowanego zakupu, by mieć darmową wysyłkę, i padło na te właśnie nagrodki.





Jak widać ze zdjęcia, smaczki Brit na pewno nie okazały się za duże jak na buźkę Aviska, w której jak to już udowodnił, może się zmieścić nawet sześć słusznych rozmiarów schabowych jednocześnie. Gorzej jednak z wartością energetyczną. Dziesięć takich snacków to już spora garstka, którą należałoby uwzględnić pomniejszając rację karmy podstawowej, czego jednak wolę unikać, gdyż jedzonko główne jest idealnie zbilansowane, wypróbowane, a co do przysmaków, to nie są one przygotowywane z myślą o tym, by być znaczącą porcją jadłospisu. Na szczęście kształt koniczynki pozwala łatwo, nawet w czasie spaceru lub tuż przed nim, podzielić porcyjki na pół. Niestety, po podzieleniu kawałki nieco się kruszą. Nie na tyle, by ich zauważalnie ubywało, ale na tyle, że po godzinnym spacerze trzeba jednak kieszeń wytrzepać. Oczywiście, nie jest to problemem w typowym treningu, zwłaszcza gdy używamy saszetki na przysmaki.

Reasumując, dla Aviska Brit snacki jako smaczki, przekąski wydawane w mniejszych ilościach, okazałyby się bardzo trafionym rozwiązaniem, ale jako nagrodki treningowe nie, gdyż są jednak za duże. Z brzuszkiem Aviska po tych łakociach nie było żadnego problemu, czyli dla większych psów, dla których są przeznaczone, będą na pewno idealne.

Jeśli chodzi o atrakcyjność, okazały się w całkowicie zadowalający sposób smakowite. Inna sprawa, że nasz bulik jest z tych wszystkożernych, i niewiele jest rzeczy, na które by kręcił nosem. Oczywiście, każdy pies jest inny. Psy, tak jak ludzie – mają swoje upodobania, słabości i smaki. Nie znaczy, że to, co podeszło Aviskowi, równie dobrze trafi w gust Waszego pupila. Pamiętajcie o tym, bo to dotyczy wszystkiego – od outfitu poczynając, na jedzeniu kończąc.


Wasz Andrew